Jedną z ciekawszych i najprostszych broni, za pomocą których wyzwala się fotograf z niewoli rzeczywistości, jest po prostu sposób, w jaki trzyma on kamerę w chwili zdjęcia. Normalnie trzyma ją na wysokości oka, co wynika nie tylko z konstrukcji celownika -o czym wiemy – lecz i dlatego, że wówczas otrzymane zdjęcia pokrywają się z tym, co oko przywykło widzieć. Jest to więc „normalne” zdjęcie, w którym panuje pewna, dość stała zależność między niebem a ziemią, odgraniczonymi linią horyzontu. Przebiega ona na wysokości 2/3 obrazu, przy zachowaniu przewagi ziemi. Perspektywa ta, perspektywa oka ludzkiego, niekiedy niezastąpiona i jedyna, jest jednak równocześnie najbanalniejsza i najbardziej oklepana.
Fotografując lustrzankami lub kamerami z wizjerem luster-kowym zniżamy aparat do poziomu brzucha. Otrzymujemy perspektywę, która wprawdzie różni się od poprzedniej, lecz tylko nieznacznie. Przedstawia świat tak, jak go widzi małe dziecko. Horyzont przecina obraz na dwie połowy, wskutek czego osiągamy więcej nieba (ważne w krajobrazie!) w proporcji jednak nie nazbyt rażącej. Aparatami o celowniku lunetkowym ramkowym lub lustrzanką z pryzmatem pentagonalnym osiągamy tę perspektywę, zwaną brzuszną, z przyklęku na jedno kolano. Przejdźmy teraz do stanowisk skrajnych. Pierwszym z nich, przy którym aparat umieściliśmy jak można najniżej, będzie perspektywa żabia. Niby ów skaczący płaz, spogląda obiektyw naszego aparatu silnie do góry, zadziera nos. I widzi duży płat nieba, zajmujący 3/4 i więcej powierzchni zdjęcia, na którym dopiero rysuje się motyw główny, wydobyty z nieciekawego tła. Ziemi otrzymujemy przy nim niewiele i już przy małych nierównościach gruntu uzyskać możemy rozmaite „górskie” efekty.
Ostatnią z demonstrowanych perspektyw jest ptasia. Jak wskazuje nazwa, dla jej otrzymania umieścić trzeba aparat jak najwyżej i pochylić ku dołowi. Zależnie od wzniesienia i stopnia nachylenia możemy na zdjęciu złapać wąski pasek nieba, możemy je również zupełnie wyeliminować. Efekt ten uzyskamy fotografując z niewielkich pagórków, z balkonu, wieży, a nawet wyciągając aparat jedną ręką ponad głowę, drugą naciskając migawkę.
Warto jeszcze połączyć sprawę perspektywy z możliwością przerysowania, tym realniejszą, im nasz obiektyw ma bardziej rozwarty kąt. I tak na przykład jeśli dziewczynę z naszego rysunku fotografować będziemy w perspektywie ptasiej, to jej głowa znajdzie się bliżej aparatu i wypadnie na zdjęciu powiększona względem reszty ciała, nogi zaś mogą niebezpiecznie się skrócić. Odwrotny skutek da nam perspektywa żabia (długie, wysmukłe nogi, mała główka). Najkorzystniejsza będzie nie perspektywa oczna (choć stosowana najczęściej), tylko brzuszna, z przyklęku.
Jasne teraz, co oznacza wspomniane „wyzwalanie się z niewoli rzeczywistości”. Do każdego motywu możemy dopasować odpowiednią perspektywę, do niektórych nadaje się tylko jedna (zwykle oczna), do innych za to z powodzeniem stosować możemy obie krańcowe, które niejednokrotnie pozwolą nam z zupełnie nowego punktu widzenia spojrzeć na motyw obfotografowany już ze wszystkich stron.