Site Overlay

APARAT SKRZYNKOWY

Przedstawiamy zatem: aparat skrzynkowy. Tak, właściwie skrzynka. Zupełnie skromny w porównaniu z innymi typami. Ale nie lekceważmy go sobie: toć to najbliższy krewny kamery Daguerre.

Zresztą, by nie pozostawać poza ramami postępu technicznego, współczesne aparaty skrzynkowe na ogół niczym nie przypominają sześciennej skrzyneczki, choć do niedawna tak właśnie wyglądały. Przeciwnie, producenci silą się, by choć zewnętrznie naśladować kształty najmodniejsze.

Wytworzyła się u nas kategoria snobów, oceniających aparaty według ich wartości. „Ładne zdjęcia można robić – jakoby-tylko Zenitem lub Prakticą, natomiast aparatu skrzynkowego w ogóle kupować nie warto”. Znałem pewnego jegomościa, który mając drogi aparat małoobrazkowy tak dalece nie umiał fotografować, że z zasady na 36 możliwych miewał 2-3 jako tako udane zdjęcia. Gdy mu poradziłem, by okazyjnie kupił jakiś sporego formatu

prymitywny aparat i na nim dopiero nauczył się fotografować, początkowo oburzył się na mnie. Że jego przecież stać na dobry aparat. Aż kiedyś, znacznie później, przyznał mi rację: skomplikowana, precyzyjna kamera, jaką miał, utrudniała jedynie opanowanie zasad fotografii. Dlatego najtańsze ze wszystkich aparaty skrzynkowe, czyli tak zwane kiedyś „boxy”, są ze wszech miar godne polecenia dla początkujących. Oto ich zalety: prosta, nieskomplikowana obsługa; solidna budowa wykluczająca (na ogół!) możliwość uszkodzenia; duży rozmiar negatywu (np. 6×6), tak że na odbitce stykowej lub niewielkim powiększeniu drobne niedoskonałości obrazu pozostają prawie niezauważalne.

Amatorzy-spece powiedzą, że „jasność obiektywu” (a poprawnie mówiąc maksymalny otwór względny obiektywu) takiego aparatu jest niewielka, co utrudnia zdjęcia w złych warunkach świetlnych. Gdyby nawet mieli rację, to trzeba by na to odpowiedzieć, że początkujący powinien zaczynać od motywów najprostszych, a więc od zdjęć w słońcu, w południe i na wolnym powietrzu. 90% wszystkich zepsutych zdjęć nie udało się dlatego, że ludzie niewiele wiedzący o fotografowaniu porywali się od razu na najtrudniejszą dziedzinę: wnętrza i światło sztuczne. Zresztą przy pewnym minimum wprawy także aparatem skrzynkowym można robić zdjęcia w gorszych warunkach, np. przy sztucznym oświetleniu.

Takim właśnie aparatem jest popularny i tani, rodzimej produkcji Ami. Można nim robić zdjęcia w formacie 6×6 cm – 12 zdjęć na rolce filmu, a raczej błony zwojowej. Ma on jeden tylko czas otwarcia migawki, około 1/50 sekundy, ale ma również literę B, co we wszystkich migawkach oznacza, że można nią robić także zdjęcia „na czas”, to jest naświetlać tak długo, jak długo naciskamy spust migawki. Ponadto w tym prostym aparacie zastosowano synchronizację, a więc możliwość fotografowania w każdej trudniejszej sytuacji, gdy pora dnia nie pozwala już na zrobienie zdjęcia. Można wówczas zastosować lampę błyskową, tzn. włączyć specjalną żaróweczkę, która da błysk odpowiedniej mocy jednocześnie z naciśnięciem migawki.

Taki to jest ten najtańszy, bo najprostszy, aparat fotograficzny naszych czasów. Zdziwiłby się niepomiernie pan Daguerre, gdyby wiedział, że i dzieci posługują się jego wynalazkiem.

Scroll Up